poniedziałek, 2 maja 2011

ile jest w tobie z wariata?


Susanna Kaysen, „Przerwana lekcja muzyki”
Wydawnictwo Zysk i S-ka, 1996

W niewielkim mieście jest wielka biblioteka. I cudowne panie bibliotekarki, które  zamkniętymi oczami potrafią wskazać, gdzie na półce jest (albo być powinna) dana książka – nie zawsze bowiem można dopchać się do katalogowych szufladek.
Miał być „Lot nad kukułczym gniazdem”, ale wyszedł z innym czytelnikiem. Długie przerwy świąteczne mają to do siebie, że sprzyjają czytelnictwu, a zgodnie z przysłowiem kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi (proszę sobie wyobrazić małe zziajane stworzenie wpadające jak burza do biblioteki na pięć minut przed zamknięciem). Zastępczo zaproponowano mi „Przerwaną lekcję muzyki”. Po raz enty dała znać o sobie moja ignorancja, gdyż do niedawna nie miałam pojęcia, że wzruszający film (o takim samym tytule) powstał na podstawie książki. Dlaczego by nie spróbować zmierzyć się z książką, skoro fabuła filmu bardzo mi się podobała?
Wiedziona doświadczeniem, że filmowe adaptacje książek często niewiele mają wspólnego z oryginalnymi opowieściami nie nastawiałam się na nic szczególnego. I dobrze zrobiłam, ponieważ teraz zupełnie inaczej postrzegam ten film.
Jak bardzo trzeba być zagubionym, żeby w wieku 18 lat pragnąć śmierci? Jak mocno trzeba być zakochanym w życiu, by po zażyciu środków nasennych wyjść do sklepu i szukać pomocy w takim miejscu, wśród obcych ludzi? Co trzeba czuć, by po kilkuminutowej rozmowie z lekarzem bez słowa sprzeciwu wsiąść do taksówki jadącej do zakładu dla psychicznie chorych? Susanna Kaysen miała w takiej placówce spędzić 2 tygodnie, a została zatrzymana na prawie 2 lata. W książce od podszewki przedstawiono atmosferę oddziału, na którym musiała zamieszkać autorka. Jest świetlica, jest kuchnia, są pielęgniarki – jedne próbują poznać kobiety z oddziału, inne boją się ich więc udają twarde i wredne, jest łazienka, ale nie wolno golić nóg, jeżeli nie ma w pobliżu pielęgniarki. Oddział o średnim rygorze nie jest taki zły. Jeśli chcesz, możesz wejść do izolatki i tam krzyczeć dowoli, a jeśli potrzebujesz więcej prywatności prosisz o zamknięcie w niej na jakiś czas. Jeśli twoje zachowanie nie przekracza normy – pielęgniarki zabiorą cię do miasteczka na lody.
W czym tkwi istota choroby psychicznej? Kogo można nazwać wariatem? Susanne podczas jednego z ataków zaczęła rozdrapywać rękę – koniecznie chciała sprawdzić, czy w jej dłoni są kości, czy nie jest to pusta powłoka. Dłoń, będąca częścią całości może być uznana za symbol ciała – czy jest we mnie coś poza skórą i krwią? Czy jestem tylko ciałem, workiem, w którym nie ma żadnego szkieletu?
Sama książka nie zawiera opisu zbyt wielu przeżyć, nie ma w niej bomby emocjonalnej, jednak przemyślenia w niej zawarte nie pozwalają przejść wobec kwestii w niej poruszanych zupełnie obojętnie. Spotkałam się z opiniami, że „Przerwana lekcja muzyki” jest ni to pamiętnikiem, ni to autorefleksją, że z powodu klinicznych wynurzeń bohaterki jest nijaka i że  z powyższych powodów źle się ją czyta. Jednakże uważam, że opowieść jest warta polecenia, budzi w czytającym emocje, skłania do namysłu.

2 komentarze:

  1. Mam tę książkę w planach. Film oglądałam i faktycznie wzruszający, podobał mi się.

    OdpowiedzUsuń
  2. książka nie jest tak powalająca jak film, ale wydaje mi się, że dla pełnego "wglądu w sprawę" dobrze jest się z nią zapoznać;) mam nadzieję, że Ty też ją polubisz;)

    OdpowiedzUsuń