niedziela, 22 maja 2011

Alabama i jej bogowie

Joshilyn Jackson, „Bogowie Alabamy”
Wydawnictwo G + J, Warszawa 2008

Na jakie poświęcenie mógłbyś się zdobyć, szanowny Czytelniku, by chronić drugą osobę? Myślisz, że byłbyś w stanie odebrać komuś życie?
Tylko co potem? Żal za zbrodnię, skrucha, obietnica poprawy i codzienne dźwiganie ciężaru zbrodni…
”Alabama ma swoich bogów: Jacka Danielsa, gwiazdorów szkolnych drużyn futbolowych, pikapy i wielkie cycki, jak również Jezusa.”
Arlene zabiła jednego z nich. A ściślej mówiąc – okrutnie zemściła się na Jimie Beverlym, rozgrywającym licealnej drużyny futbolowej, który zniszczył młodość jej i jej ukochanej kuzynce Clarice.
Przez dziesięć lat główna bohaterka wywiązywała się z obietnicy danej Bogu chwilę po morderstwie. Nie kłamała, przestała uprawiać seks z każdym napotkanym facetem, nigdy już nie pokazała się w Posset, rodzinnej miejscowości, niemym świadku jej grzechów. Wszystko po to, by Wszechmocny ukrył ciało Jima tak żeby nikt nie dowiedział się o tym, co  stało się na Wzgórzu Lizania.
Jednakże Bóg, mimo wcześniejszej współpracy, zsyła na grzesznicę karę. Pewnego, nie do końca pięknego, dnia w drzwiach mieszkania Arlene staje znajoma ze szkolnych lat, Rose Mae Lolley. Okazuje się, że i ona postanowiła zrobić porządek ze swoją przeszłością a jedynym fragmentem układanki, który jest jej niezbędny do rozprawienia się z przeszłością, jest właśnie ofiara gniewu Arlene. Wygląda na to, że prawda rychło wyjdzie na jaw…
Do tych zmartwień dochodzi jeszcze jedno – Burr, partner głównej bohaterki, stawia jej ultimatum: albo przedstawi go swojej rodzinie, albo z nimi koniec. Tylko jak powiedzieć ciotce (dewotce), że jej partner jest czarny i należy do innego odłamu kościoła baptystycznego, niż rodzina?
Pakt z Bogiem zostaje ostatecznie zerwany. Wygląda na to, że dziesięć lat bez kłamstw skutecznie oduczyło Lenę złego nawyku. A szkoda, w zaistniałej sytuacji dobre kłamstwo bardzo by się przydało… Półprawda, będąca półśrodkiem, być może okaże się skuteczna.  Tylko czy niemówienie całej prawdy przyniesie zamierzone skutki…?
W powieści mamy religijne uprzedzenia, rasistowskie stereotypy, seks, rodzinne tajemnice i – oczywiście –  trupa.
Zachwyciłam się językiem autorki, tym, jak zgrabnie prowadzi narrację, ostrością bohaterów i sposobem, w jaki czytelnik poznaje zaskakującą prawdę. Ten kryminał, szczodrze okraszony humorem i tak przyjemnie łączący przeszłość z teraźniejszością był dla mnie miłą odskocznią od męczącej rutyny dnia codziennego. Dodatkowo – fakt, że tak przyjemną książkę nabyłam praktycznie za bezcen przy okazji zakupu jakiejś gazety (z której skorzystała właściwie tylko współlokatorka;)) był kolejnym atutem;)
Nie czytam zbyt często literatury amerykańskiej. Jak ognia unikam amerykańskiej małomiasteczkowości. Jak dla mnie jest ona zbyt nachalna, za mocno wpływa ona na poczynania bohaterów. To trochę takie polskie „co ludzie powiedzą?”, ale wiążące się ze znacznie większym napiętnowaniem winowajcy czy odmieńca. Tam wszyscy się znają, każdy jest gotów „uprzejmie donieść, że…”; w takich miejscach nie można mieć tajemnic, a jeśli się je ma – należy możliwie szybko wynieść się z miasta.
 Jedno jest pewne: w tej historii niczego nie można być pewnym. A szczególnie – nie można być pewnym, jak zachowają się bogowie Alabamy.
„Bogowie Alabamy” to debiutancka powieść Joshilyn Jackson. Autorka z tak ciekawą przeszłością – dorastanie w rodzinie fundamentalistów, porzucenie edukacji, wcielenie w czyn marzeń o aktorstwie oraz praca jako pedagog i wykładowca języka angielskiego – nie mogła napisać książki banalnej. „Bogowie Alabamy” mają w sobie to coś, co nie pozwala czytelnikowi porzucić lektury choćby na chwilę. Z przyjemnością sięgnę po pozostałe powieści tej autorki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz