czwartek, 2 czerwca 2011

biblioteka cieni


Mikkel Birkegaard, „Biblioteka cieni”
Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2011

Na dzień dobry czytelnik dostaje… trupa. A właściwie nie całkiem na dzień dobry – na początku powieści nasz trup jeszcze trupem nie jest; ot, z pozoru zwyczajny stary antykwariusz, który wraca do swojego królestwa po wakacjach.
W gablocie z najcenniejszymi egzemplarzami  znajduje nową książkę. Tylko skąd? Przecież zakup takiej pozycji współpracownik bohatera powinien był z nim uprzednio skonsultować. Nie ważne, miło, że taka książka jest teraz własnością antykwariatu. I na tym radość antykwariusza się kończy – czytelnik dostaje zaskakujący opis śmierci i zagadkę do rozwikłania.
Luka, bo tak na imię miał nasz zmarły, żył dla książek i dzięki nim. Jego przyjaciele to stali bywalcy Libri di Luca i członkowie pewnego elitarnego stowarzyszenia. Mogłoby się wydawać, że starszy pan nie miał bliskiej rodziny, jednakże jest to przypuszczenie błędne. Jego syn to wzięty adwokat. Wydarzenia z przeszłości spowodowały jednak, że ich drogi się rozeszły.
Po latach rozłąki Jonowi trudno było uwierzyć, że ojciec mógł mu cokolwiek zapisać w testamencie. Okazało się, że nowym właścicielem antykwariatu został właśnie on – dziecko przed laty oddane przez ojca do sierocińca.
Jon jest rozdarty – musi łączyć pracę zawodową z opieką nad antykwariatem. Jak na złość – przydzielono mu do rozwiązania wyjątkowo trudną sprawę, której powinien poświęcić się bez reszty, a otoczenie zmarłego w niejasnych okolicznościach Luki i problematyczna kwestia przejęcia Libri di Luca wcale nie są czynnikami sprzyjającymi wytężonej pracy adwokata. Mężczyzna odnosi wrażenie, że bibliofile nie informują go o wszystkim, tylko karmią półprawdami. Problematyczny klient robi wiele, by utrudnić adwokatowi pracę, a wrogowie Luki podejmują próbę podpalenia antykwariatu, która jest bodźcem rozkręcającym całą, do tej pory odrobinę leniwą, opowieść.
Wychodzi na jaw, że na świecie istnieje pradawna organizacja zwana Stowarzyszeniem Lektorów, której członkiem był zarówno Luka, jak i jego współpracownicy i spora część osób odwiedzających antykwariat. Tuż przed śmiercią ojciec Jona wpadł na trop tajemniczej Organizacji Cieni. Świat zamknięty w książkach wcale nie jest tak bezpiecznym, na jaki może wyglądać.
Po przeczytaniu „Biblioteki cieni” kilka razy złapałam się na tym, że nieświadomie szukam wzrokiem w swoim otoczeniu ludzi, którzy zbyt intensywnie wpatrują się w czytających. Czyżby wywierali wpływ na naszą percepcję czytanych tekstów? Czy ludzie wokół mnie czują energię bijącą z egzemplarza trzymanego przeze mnie w dłoniach?
Spodobał mi się pomysł na książkę – mamy w niej tajemnice, podejrzaną organizację, opis zmagań zwolenników dobra i zła (i oczywiście wszyscy myślą, że są tymi dobrymi), jest podstępna intryga opanowania świata… No tak, wątek miłosny też jest (choć ten do gustu mi nie przypadł, wydał mi się jakoś niedopracowany).
Często w kontekście rozmów o czytaniu wspomina się o potędze wyobraźni, a tu mamy sytuację odwrotną: według autora potęgą samą w sobie jest czytanie. Teraz z pewnym niepokojem myślę o tym, jak uczono mnie czytać, odpowiednio akcentować i interpretować teksty. Węszę w tym jakimś podstęp;)
Nie mogę powiedzieć, że „Biblioteka cieni” mnie zachwyciła (a już na pewno nie mogę tego powiedzieć o niektórych jej fragmentach), ale z całą pewnością ta powieść mnie nie znudziła. Pomysł dobry choć wykonanie odrobinę niezadawalające, ale to akurat można autorowi wybaczyć. Ta książka to w zasadzie jego debiut literacki, choć powstawała przez pięć lat, bo autor zawodowo zajmuje się… programami komputerowymi;)

6 komentarzy:

  1. Raczej nie sięgnę po "Bibliotekę cieni", kiedyś nawet miałam taki zamiar, jednak po przeczytaniu kilku recenzji zniechęciłam się i nie zależy mi już na jej przeczytaniu
    Pozdraiwam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tristezza: jeśli szukasz książki o książkach - faktycznie, możesz się rozczarować;) ale jeśli nie masz nic przeciwko lekkim kryminałom na letnie wieczory - możesz spróbować;)
    opinie opiniami, ale zawsze dobrze jest sprawdzić, czy rzeczywiście dana książka jest taka, jak o niej ludzie mówią albo piszą;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No widzisz. Cieszę się, że przypomniałam tytuł. Również nie mogłam powstrzymać się od łez. Historia jest bardzo prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Magia słowa pisanego: muszę przyznać, że szalenie przypadł mi do gustu pomysł na stworzenie ogólnego zbioru blogów recenzenckich;) dzięki ludziom, którzy takie blogi prowadzą przypominam sobie o dawno przeczytanych książkach;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Być może ją przeczytam, bo już kilka razy zerkała na mnie z bibliotecznego regalu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zaczytana-w-chmurach: cztaj, czytaj;) i opowiedz o wrażeniach;) tylko nie nastawiaj się na wielką rozprawę o literaturze;)

    OdpowiedzUsuń